V-Day dla jednych jest dniem pełnym emocji i wzruszeń, dla innych tylko walentynkowym odpustem. W końcu miłość niejedno ma imię...
Walentynki zadomowiły się w Polsce na tyle skutecznie, że wyparły słowiańską Noc Świętojańską, czyli popularną Sobótkę. Dzisiaj znamy to święto w wersji ''made by USA'', czyli obdarowywanie drobnymi upominkami i karteczkami (zwykle w kształcie serca)
z wyznaniami miłosnymi. Także rodzinę i przyjaciół.
Walentynki przywędrowały do nas zza oceanu, ale swój początek miały w Europie.
Jedna z tez głosi, że w przeddzień Święta Wiosny odbywała się „miłosna loteria”. Tego dnia panny i młodzieńcy wrzucali karteczki ze swoimi imionami do urny, a potem losowali towarzysza na świąteczny wieczór. Stąd wybór padł na 14 lutego.
Inna legenda mówi o heroicznej postawie biskupa Walentego. Cesarz Klaudiusz II wydał surowy zakaz żołnierzom wchodzenia w związki małżeńskie (uważał, że single są bardziej waleczni!). Wówczas biskup potajemnie udzielał ślubów, za co został stracony. Natomiast z więzienia miał wysłać miłosny liścik do ukochanej z podpisem "Twój Walenty''...
Co ciekawe, Święty Walenty nie tylko jest patronem zakochanych,
ale także osób chorych na epilepsję.
A właściwie czy to istotne, skoro miłość to jedna z najpoważniejszych chorób,
jakie dotykają ludzkość...?
No comments:
Post a Comment